Zachęcam każdego, kto lubi dobre wina i znajdzie w środę nieco wolnego czasu na wstąpienie do Węgierskiego Instytutu Kultury w Warszawie, ul. Moniuszki 10. Od 16-tej do 21-ej będzie tam można spotkać się z tokajskimi winiarzami mieszkającymi w wiosce Erdőbénye. Poprowadzą oni degustację swoich win i zaproszą do udziału w festiwalu „Bor, mámor, … Bénye”, który od kilu lat organizują.
Erdőbénye to bardzo ładnie położona wioska w regionie tokajskim. Jest nieco oddalona od głównych szlaków, otoczona lesistymi wzgórzami. Kiedyś, bardziej niż z robieniem win, kojarzyła się z bednarstwem. Zmieniło się to w poprzedniej dekadzie dzięki kilku młodym ludziom, którzy założyli tam małe winiarnie oraz sporej, nowocześnie wyposażonej wytwórni rodziny Beres. Z Erdőbénye popłynęły w świat bardzo ciekawe wina.
Od kilku lat winiarze z Erdőbénye organizują festiwal, cieszący się sporą popularnością wśród miłośników win. Odbywa się on w ogrodach poszczególnych winiarni. Co roku przygotowuje się dla gości bogaty program artystyczny, gastronomiczny, krajoznawczy. Jak kiedyś pisałem, jest to festiwal bez sceny głównej i bez straganów z tandetą. Dzieje się na nim naprawdę sporo (patrz relacje z lat 2011 i 2012 oraz fotografie na stronie imprezy) Warto spędzić na nim więcej niż kilka godzin, traktując go jako okazję do relaksu.
Do Warszawy przyjeżdża w tym tygodniu kilku winiarzy współtworzących festiwal w tym jego szef Zsolt Berger. Zsolt znany jest z dość mocarnych furmintów z lat 2007-2009 ale w rocznikach 2011-20122 zrobił Furminty w kadzi, w lżejszym stylu. Jego słodki (135 g/l cukrów) Furmint Selectio 2008 jest jednym z moich ulubionych win z późnego zbioru, takim, które dzięki skróconemu kontaktowi z beczką uzyskuje niezwykłą lekkość i zmysłowość.

Zsolt Berger
Ku mojej wielkiej radości przyjeżdża do nas Ábrahám Pince, czyli Enikő Ábrahám i Róbert Péter. Róbert jest z wykształcenia filozofem i lubi przy winie rozmawiać nie tylko o winie. Jego Furmint Kakasok 2011 (7 g/l kwasów, przy śladowej zawartości cukru) jest dla mnie winem porywającym, choć miałem okazję przekonać się, że nie każdego aż tak zachwyca. Wszystkie wina Roberta i Enikő uważam za bardzo ciekawe i oryginalne, jednak – mimo filozoficznych zainteresowań twórców – nie przekombinowane.

Róbert Péter
Odwiedzić nas mają również przedstawiciele winiarni Bardon. Tu też się nie uwolnimy od filozofii – nazwy win Bardon to tytuły platońskich dialogów. Te, które piłem, bronią się jednak świetnie bez żadnych erudycyjnych podpórek. Ich Szamorodni 2008 było najlepszym słodkim winem degustacji otwierającej festiwal w ubiegłym roku. Dwa lata temu Wojciech Bońkowski określił ich mianem wschodzącej gwiazdy. Warto sprawdzić, jakim blaskiem świeci ona dzisiaj.
Przyjadą też do nas reprezentanci winiarni Illés Pince, tworzącej wina w bardziej rustykalnym stylu, nieco utlenione. Powstają tu m.in. wina lodowe, a jeśli mrozu nie można się doczekać – wina ze styczniowych zbiorów. Winiarnia Illés to sympatyczne miejsce, w którym można spotkać miejscowych amatorów niedrogich napojów alkoholowych ale gdzie znajdziemy też wina z klasyfikowanej wysoko winnicy Lapis i sporą kolekcję win słodkich, wspomnianych wyżej win zimowych oraz tradycyjnych Aszú. Podczas festiwalu Illés dogadza gościom m.in. sprzedając tanie, całkiem przyjemne szprycery.
Myślę, że naprawdę warto spotkać się z tą kolorową wioską w centrum Warszawy. Wiem, że oprócz degustacji win (być może również z innych winiarni) będą pokazywane slajdy ze zdjęciami z poprzednich festiwali.
Ma grać muzyka. Będzie wesoło. (Wstęp na degustację – 30 zł.)