Pisałem kiedyś o winach fukierowskich uratowanych podczas wojny przez Kordiana Tarasiewicza. Dziś przytaczam bardzo ciekawą opowieść o innej kolekcji starych win, które przetrwały wojnę w Warszawie a właściwie w Wilanowie. Podobnie jak w tamtej historii tak i w tej pojawia się Henryk Fukier. Pełni on rolę rzeczoznawcy – przedstawiciela strony rządowej. Trochę to dziwne ale tak właśnie było: osoba będąca symbolem przedwojennej mieszczańskiej Warszawy, w latach dwudziestych działająca w organizacji monarchistycznej, zajmowała się w latach 1945-50 organizacją przyjęć i zaopatrzeniem magazynu żywności komunistycznego rządu.
Relacja pochodzi z książki Marka Millera „Arystokracja”. Jej autorką jest Anna z Branickich Wolska, córka ostatniego przedwojennego właściciela Wilanowa hrabiego Adama Branickiego i Marii Potockiej. Opisane wydarzenie miało miejsce w 1948 roku.
Adam Branicki z małżonką Marią. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
„Któregoś dnia przyjechał do nas ktoś ze służby mówiąc, że w Wilanowie opukują w piwnicach ściany, bo szykują remont. Służba wiedziała, że tam są zamurowane wilanowskie srebra i wina… Każdy pałac miał swoje piwnice z winami. W Wilanowie były to głównie wina węgierskie – Tokaje, wina francuskie czerwone, białe, malagi… setki butelek… niektóre pieczątki miały na laku jeszcze herb Lubomirskich, czyli pochodziły z czasów, gdy w Wilanowie mieszkała marszałkowa Lubomirska. Wina te przekazywano z pokolenia na pokolenie. … Postanowiliśmy pójść do Józefa Cyrankiewicza i zaproponować – oto jesteśmy skłonni wskazać miejsce, jeśli nam obieca, że wszystkie wina oraz srebra, które nie mają wartości muzealnej, zostaną nam zwrócone. Cyrankiewicz obiecał przystać na to, zastrzegając sobie prawo pierwokupu win dla Urzędu Rady Ministrów. Powołano specjalne komisje rzeczoznawców. W przedmiocie win strona rządowa zaproponowała Henryka Fukiera, a my poprosiliśmy, by reprezentował nas Stefan Czetwertyński, właściciel Hotelu Europejskiego. Umówionego dnia przyjechało do Wilanowa wiele samochodów, a my z mamą tramwajem w czarnych welonach. Byłyśmy w żałobie po śmierci ojca. Zeszliśmy do piwnic, pokazaliśmy miejsce, gdzie mają kuć. Zdjęto ze ściany upozorowane półki. Wybito otwór. Pierwszy wszedł Fukier… po chwili usłyszeliśmy: Boże Święty, to jest najpiękniejsza chwila w moim życiu!!! Zobaczyliśmy butelki porośnięte kożuchem kurzu i pajęczyn. Wzięto po dwie butelki z każdego gatunku do próbowania. Przenieśliśmy się do pałacu. Fukier nie nalewał więcej niż kroplę. Właściwie nie próbował a wąchał. Co za bukiet! – wzdychał co chwilę. – Nigdy czegoś takiego nie piłem! Mlaskał, smakował, to było całe przedstawienie. Reszta rządowej delegacji niestety piła te wina jak wódkę. Toteż pod koniec próbowania poszło im w nogi. … Jeśli chodzi natomiast o pozostałe po zakupie przez Urząd Rady Ministrów wina, to powstał problem, gdzie je przechowywać? Mama rozdawała wśród znajomych po dwadzieścia, trzydzieści butelek. Jakoś tak się później działo, że dziwnie często zdarzały się tym butelkom „nieszczęścia” – spadały na nie łóżka, tłukły się podczas remontów itp. Część z nich została przez mamę zużyta na prezenty. W wiele lat później ostatnia butelka Cassis została otwarta w dniu chrztu mojego wnuka Filipa. Eee, to nic nadzwyczajnego – mówili ostatni jego degustatorzy.”
ciekawostka:
Jeszcze w sierpniu 1939 roku samego rocznika 1606( prawdopodobnie Szamorodni) było u Fukiera 328 butelek! Tradycją winiarni było darowywanie egzemplarzy winnych rarytasów na koronacyjne uczty królów
polskich — ostatnim zaszczyconym był Stanisław August Poniatowski. Inni musieli płacic — m.in. na koronacje króla Jerzego VI
zakupiono od Fukiera az 25 butelek tokaju!
Dziękuję za komentarz. Zapraszam do lektury i komentowania pozostałych wpisów “fukierowskich” na moim blogu. Wspominam w nich o kolekcji starych win i darach dla monarchów.
Pani Anna Branicka-Wolska opowiadała też o tej sytuacji w wywiadzie z 2009 roku. “Odzyskaliśmy część win z pałacowej piwnicy. Zgłosiliśmy się do Cyrankiewicza, że wskażemy, gdzie ukryto wina, jeśli dostaniemy część butelek. Cyrankiewicz, koneser win, zgodził się, pod warunkiem że będzie miała prawo pierwokupu. W wyznaczonym dniu przyjechała komisja, rozbito piwniczny mur. Po dwie butelki każdego rodzaju przyniesiono do salonu, gdzie byli już członkowie rządu, ciekawi, jakie to wina mieli Braniccy. Degustował je i oceniał pan Fukier. Wydano nam trochę butelek, które sprzedaliśmy.” http://www.rodzinakatolicka.pl/index.php/wywiady/35-wywiady/6358-czujemy-si-jak-intruzi?format=pdf