Menu roboczego obiadu wydanego przez prezydenta Bronisława Komorowskiego dla prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy i polityków krajów Europy Środkowej doczekało się kilku krytycznych opinii. Generalnie chodzi w nich o to, że obiad mógł być bardziej polski co do dań i bardziej regionalny, środkowo-europejski jeśli chodzi o wina.
Jedynym środkowo-europejskim winem, wśród trzech podanych był tokaj, co odnotowuję z radością. Z punktu widzenia miłośnika tokajów zauważę też, że gdyby pozostałe wina pochodziły z „naszego” regionu, wino Aszu występowałoby na prezydenckim stole jako specjalność lokalna. W towarzystwie Chablis i wina z Douro, było zaś reprezentantem światowej ekstraklasy.
Dziwi mnie też nieco krytyka doboru tego wina do deseru, którą przedstawił (chyba w ciemno?) Jarosław Cybulski z Wine4you: “Tokaji, który podano, robi się z podsuszanych winogron. Nie pasuje on do praliny czekoladowej, którą podano na deser”. To prawda, że czekolada nie jest uważana za klasycznego, „pewnego” partnera dla tokaju. Wymaga uważnej staranności ale na pewno nie zasługuje na zdecydowane odrzucenie. Czekoladowo-winne eksperymenty przeprowadzili kiedyś i opisali dla czytelników Magazynu Wino, Wojciech Bońkowski i Tadeusz Pióro. Warto zerknąć.
Co do piątkowego obiadu zaś, to po pierwsze, nie wiemy nawet o jakiej czekoladzie mowa, mlecznej czy deserowej. Po drugie, tak jak sos w przypadku dań mięsnych tak i tutaj ów sorbet pomarańczowy ma przecież kluczowe znaczenie. Nie wiemy, czy był gorzkawy, mniej czy bardziej kwaskowy? Według prasy zresztą, nie wiadomo nawet, kto przygotowywał obiad. Nie można, niestety, pójść do którejś z warszawskich restauracji i poprosić o „to samo co dla Obamy”. Ta kwestia pozostanie więc chyba nierozstrzygnięta a krytyka, w związku z tym, bezpodstawna.
Inna ciekawa sprawa, to wybór konkretnego tokaju czyli, według doniesienia Super Expressu, czteroputtonowego Aszú Batits z 2002. Firma Babits, której produktów na razie nie znam, jest zazwyczaj opisywana przez przewodniki pozytywnie, choć nie znam nikogo, kto padałby przed jej winami na kolana lub chociaż zaliczał do regionalnej czołówki. Intrygujące jest to, że sądząc z opisów, firma tworzy wina Aszú w tzw. starym stylu, stopniowo zarzucanym po 1989 roku jako, z jednej strony kosztowny a zarazem nie znajdujący powszechnego uznania u zachodnich konsumentów.
Nie mam podstaw, by wybór tego konkretnie wina ocenić, tym bardziej skrytykować. Czy ktoś inny bardziej zasługiwał na takie wyróżnienie? Myślę, że niemal każdy z tokajskich producentów ma szansę, choćby raz na jakiś czas, stworzyć wino wybitne, znacznie lepsze od swojej przeciętnej produkcji. Zadaniem dobrego sommeliera jest rozpoznać wartość wina bez uprzedzeń. Zakładam, że tak było tym razem. Przy okazji dodam, że drażni mnie zawężanie kręgu uznawanych w świecie tokajskich winiarzy do paru nazwisk, a niekiedy do jednego – Istvana Szepsy, gdyż może to w końcu sugerować, że trzeba nie lada geniuszu, by stworzyć w Tokaju wybitne wino. Tymczasem światowej klasy wina powstają tam w wielu winiarniach. Może więc dobrze, że wybrano winiarza spoza „panteonu”, choć szczególnej promocji potrzebują bardziej młodzi winiarze, rozkręcający dopiero swoje firmy a poziomem win nie ustępujący czołówce. Są tacy w Tokaju.
Bardzo się cieszę, że polski prezydent częstuje zacnych gości tokajem i nie płaczę, że to „tylko” Babits, choć wobec nieznajomości deseru i wina piszę to wszystko bardzo „na kredyt” – przede wszystkim kredyt zaufania do tokajskiej winorośli.
Uzupełnienie: 20 czerwca prasa doniosła, że Polska będzie promować wegierskie wina podczas imprez organizowanych w ramach pełnienia unijnej prezydencji w drugim półroczu 2011.
Tokaj dla Obamy? Babits w zupełności wystarczy…
Dobry dla Kondrata, dobry dla Obamy… Zamierzam spróbować.