Podczas festiwalu win w Tokaju porozmawiałem na dziedzińcu winiarni Dobogo z jej gospodarzem, winiarzem i od kilku miesięcy współwłaścielem firmy Attilą Domokosem oraz jednym z jego gości, Istvánem Balassą. Dając pierwszeństwo gościowi, przedstawiam opracowanie rozmowy z Istvanem Balassą. Zostałem przez Istvána poczęstowany jego winami i chętnie wyznaję, ze zrobiły na mnie duże wrażenie. Jego Furmint z Betsek 2008 to dla mnie najciekawsze tokajskie przeżycie od wielu, wielu miesięcy. Wino zawiera 9 g/l cukru, jest niezwykle eleganckie, harmonijnie złożone, szlachetne i bardzo przyjemne. Sam István też jest wyraźnie zadowolony z tego wina. Traktuje je jako ilustrację swojego podejścia do win reprezentujących terroir. Bardzo pozytywne wrażenie zrobiło też na mnie wino z odmiany Zéta, rocznik 2007. Jest ona traktowana zazwyczaj jako źródło winogron aszú, które rozwijają się na jej owocach obficie i w dodatku dość wcześnie. István jednak robi z niej pełne wyrazu wino, nie pozbawione lekkości pomimo 174 g/l cukru resztkowego. Jak mówi: „Zéta to krzyżówka bouvier i furminta. Kiedy robi się z niej wino, trzeba podkreślić charakter furminta i stonować wpływ bouvier”. 6-puttonowe Aszú z 2005 roku potwierdziło, że István Balassa potrafi tworzyć finezyjne wina niezależnie od ich ciężaru.
Rohály i Mészáros uważają (w swoim Wineguide 2010/2011), że István Balassa niekiedy przesadza z „ornamentami” i barokową ozdobnością swoich win. Znając tylko trzy jego wina nie wiem, czy „niekiedy” mu się to zdarza ale mam wrażenie, że dobrze czuje styl swoich win i wie do czego zmierza (Przyznają to zresztą także wspomniani autorzy). Dla mnie jest jednym z bardziej intrygujących twórców win odmianowych w Tokaju.
Zdaję sobie sprawę, że to co wyżej napisałem, bliższe jest wyrazom entuzjazmu niż rzetelnemu opisowi. Nastawiam się na kolejne spotkania z winami Balassy, więc może napiszę o nich kiedyś z większym dystansem.
Poniżej rozmowa z Istvánem.
- Jak zaangażowałeś się w winiarstwo? Pochodzisz z Tokaju?
- Urodziłem się nad Balatonem ale kiedy miałem dwa lata przenieśliśmy się do Tokaju. Mieliśmy nawet winnicę ale z początku był to dla mnie bardziej problem niż przyjemność. W branży winiarskiej zacząłem pracować w 1999. Zajmowałem się z początku kontrolą jakości win. W 2005 zacząłem tworzyć własną firmę.
- Nie jest ona zbyt duża?
- Zaczynałem od jednego hektara w Mezes Mály. Teraz mam 4,5 hektara winnic, w różnych miejscach: Mezes Mály i Thurzó w Tarcal oraz Becsek, Nyulászó, Szent Tamás koło Mád.
- Same wybitne parcele…
- Tak. Chcę tworzyć wina najwyższej jakości, więc poszukuję najlepszych terroir. Moje winnice różnią się od siebie. Jeśli chodzi o podłoże to, na przykład, w Mezesz-Mály pod lessem leży ryolit, w Thurzó cienka warstwa lessu przykrywa dacyt, w Mád mamy z kolei ciężką glinę z różnymi tufami…
- Słyszy się od paru lat o nowej fali młodych winiarzy w Tokaju, którzy koncentrują swoją uwagę na winach wytrawnych a nie klasycznych winach Aszú. Czy można to powiedzieć również o Tobie?
- No cóż, moja winiarnia jest naprawdę niewielka. Jeśli rocznik jest dobry, to jestem w stanie zrobić, powiedzmy, jedną beczkę wina Aszú, ale podstawą mojej produkcji są wina wytrawne z poszczególnych winnic. Wina wytrawne pozwalają pokazywać różnice pomiędzy winnicami. To jeden z moich celów. Uważam, że to bardzo interesujące. Sekret Tokaju to właśnie różnorodność terroir. Tutaj często w odległości stu metrów od siebie, na tym samym stoku, ten sam szczep daje owoce bardzo różniące się od siebie.
- Do tego dochodzi wpływ rocznika?
- Tak. Każdy nowy rocznik to zagadka, którą musimy rozwikłać. Terroir, odmiana winorośli i rocznik. Te trzy rzeczy decydują o tym jakie wino znajdzie się w butelce.
- Czy skoro taką rolę przywiązujesz do terroir, to znaczy, że jesteś zwolennikiem prostych, naturalnych metod winifikacji?
- Mój linia produkcyjna jest rzeczywiście bardzo prosta. Mam piwnicę, prasę, parę kadzi nierdzewnych bez systemu chłodzenia, beczki. O wszystkim decyduje jakość owoców jakie zbieramy po roku pracy w winnicach. Z jednego hektara zbieram 1-1,5 tony owoców. To bardzo mało ale są to tylko owoce najwyższej jakości.
- To bardzo ambitne podejście, zwłaszcza dla młodej, małej firmy.
- No cóż, lekko nie jest. Żeby odzyskać zainwestowane pieniądze trzeba najpierw wino sprzedać a ja nie chcę wypuszczać swoich butelek zbyt wcześnie, zanim nie uznam, że wino ma odpowiednią jakość. Trzymam wina po zabutelkowaniu u siebie przez rok a czasem przez dwa. Chcę, aby każde moje wino było eleganckie, złożone i reprezentowało swoje terroir.
- Czy wartość tokajskich terroir można chronić poprzez tworzenie lokalnych apelacji, jak chcą winiarze z Mádi Kor?
- Zdecydowanie tak. Uważam, że idą w dobrym kierunku. Każde miasto w naszym regionie powinno mieć własny system: Mád, Tokaj, Tarcal. To by pozytywnie wpłynęło na jakość. Teraz dostępne są wina bardzo różnej jakości i ludzie tego nie rozumieją. Dlaczego wino Aszú może kosztować 3 tysiące forintów albo 13 tysięcy? Skąd bierze się różnica? Potrzebujemy ogólnej państwowej regulacji prawnej dla regionu ale także apelacji dla poszczególnych miejscowości, ponieważ one się bardzo różnią warunkami uprawy. Obecne regulacje są tak swobodne, że nie wpływają w ogóle na poziom win. Dopuszcza się zbiór 14 ton winogron z hektara i to nie licząc gron aszú, czyli faktycznie dopuszczalna jest uprawa nawet do 20 ton owoców z hektara. To naprawdę za dużo. Nie dzieje się tak jednak przypadkiem. Jest to w końcu gra o pieniądze. Mali producenci bronią się jakością, wielkie firmy zarabiają sprzedając jak najwięcej butelek – stąd konflikt. Zobaczymy jak to będzie wyglądać za kilka lat. My, mali producenci stoimy na słabszej pozycji ale… nie poddajemy się.
- Jak idą sprawy tutaj, w mieście Tokaj, gdzie Twoja firma ma siedzibę?
- Stworzyliśmy tu niedawno małą grupę winiarzy (Tokaji Borászok Asztaltársasága), w ramach której będziemy współpracować aby mocnej promować nasze miasto i region. Z całą pewnością jest to jeden z najważniejszych regionów winiarskich na świecie, o wielkim potencjale. Winiarze wspólnie mogą dużo zrobić, żeby pokazywać jakość tego regionu całemu światu i pomagać go zrozumieć: jego różne terroir, odmiany winorośli, gatunki win.
- Chyba niełatwo kupić Twoje wina nawet tutaj a co dopiero w Polsce?
- Sprzedaję wina u siebie. Można je też znaleźć w niektórych sklepach. Jestem bardzo zainteresowany polskim rynkiem. Jest duży, sporo osób w Polsce zna się na tokajach i je lubi. Nie sprzedaję, na razie, w Polsce dużych ilości wina ale mam tam już partnerów handlowych. Prowadzę rozmowy z jeszcze jedną firmą.
- Zatem, powodzenia! Dziękuję za rozmowę.
Warto dodać że Balassa jest zięciem Istvana Szepsyego, który znacząco pomógł mu w uruchomieniu produkcji m.in. udostępniając 1 ha bodaj w Szt. Tamas. Styl wytrawnych Furmintów nie jest daleki od stylu Szepsyego.
Nie wiedziałem. István Balassa zachęcał mnie do poznania, podczas następnej wizyty win z etykietą Szent Tamás, ale nie wspominał, że tworzy ją razem ze szwagrem (Istvánem Szepsy juniorem).
Szt. Tamas Pince to jest jeszcze coś innego, nowy projekt Szepsyego juniora od rocznika 2008. (Na razie wino dość beczkowe i nie zrobiło na mnie jakiegoś ogromnego wrażenia). Ja z kolei nie wiedziałem że bierze w tym udział Balassa. W każdy razie np. wszystkie beczki na start Balassa otrzymał od Szepsyego seniora i jak mi opowiadał, 0,8 ha winnicy Király (nie Szt. Tamas jak pisałem) z której zabutelkował pierwszego Furminta w 2005.
István Balassa nie mówił mi, w jaki sposób jest związany z “Szent Tamás”. Na stronie internetowej jako winiarz występuje tylko Szepsy jr ale w “kontaktach” podane są również namiary na Balassę.